Nie będzie łatwo…
Chyba że posłużymy się zaproponowaną przez Benedykta Chmielowskiego metodą
definiowania: „koń, jaki jest, każdy widzi”.
Jagód też się to tyczy, prawda?
Nazwy rośliny dającej owe jagodowe owoce kończy się na nazwie rodzajowej, która brzmi —
Lonicera. Ciekawostką jest, że powstała ona na pamiątkę niemieckiego botanika Adama Lonitzera, autora książki o zielarstwie „Kreuterbuch”. Funkcjonują jednak wyrazy bliskoznaczne tejże nazwy – takie jak: Chamaecerasus, Isika.
Gatunkowe caerulea, która oznacza „ciemnoniebieski”, często zastępowane jest przez edulis oraz kamtschatica.
Piętro niżej — odmiany i tutaj, liczba określeń jeszcze się zwiększa; hirsuta, tangutica,
turczaninovii.
A prawdziwy gąszcz zaczyna się w rozległym obszarze nazw rodzajowych jagody.
Zajmujemy się wiciokrzewem – zgoda, bywa, że suchodrzewem. Jednakże jedni określają go
niebieskim, drudzy sinym, jeszcze inni, kamczackim.
Znalazłoby się ponadto trochę synonimów, ale...
U Niemców znajdujemy termin Blaue Heckenkirche, ewentualnie Blaue Doppelberre.
(Ach, ta germańska dokładność – jagoda rzeczywiście jest „podwójna” ).
Braciom Słowakom i pragmatycznym Czechom wystarcza określenie zemolez
kamčatský albo modry.
Rosjanie rozróżniają w swojej żimołosti (жимолость) dziką, siną albo błękitną.
∙Ukraińcy podobnie. Białorusini mają bružmieĺ – też siny lub błękitny.
Brytyjczycy i ich bracia w języku nie mogą się zdecydować. Mają wiciokrzew
niebieski, miodowy, bagienny, słodko-jagodowy, jadalny, zachodni, haskap,
hasukappu.
Tę wyliczankę można by kontynuować do upojenia, ale lepiej wróćmy do źródła.
Ajnowie japońscy określali te owoce mianem has-ka-o-p. Oznacza to ponoć, w wolnym
przekładzie „wiele owoców na gałęziach”.
Trafnie i jakże poetycko!